|
Łańcuchowy pies w podwórzu
Stał przy budzie, wiernie służąc
Groźnie warczał na obcego,
Szczekał na przechodzącego;
W zamian miskę strawy dostał,
Pogłaskali, w ramach pochwał
Wtedy ogon chciał mu z tyłka
Wyrwać się, tak kręcił młynka !
Lecz gdy przyszedł pan gospodarz,
A pijany bywał włodarz
I pies mu na powitanie
Do nóg przypadł z psim merdaniem,
Wtedy kopa z fleka dostał;
Budę też gospodarz chłostał,
Nie żałując budzie kija,
W której tkwiła zbita psina
Z podkulonym psim ogonem
To zaś działo się wieczorem.
Gdy znów rano szedł gospodarz,
Pies radośnie witał go zaś
Patrzył w oczy, pragnąc zgadnąć
Czy dostanie dzisiaj jadło;
Czym zawinił był z wieczora,
Że go ta spotkała kara ?
I chcąc łaski, skamlał cicho
Patrzy, z domu Ida z michą;
Pan pogładził łeb kudłaty;
Już chciał podać panu łapy,
Lecz pan plecy mu pokazał,
Wiec ogonek wdzięczność zdradza
I znów wyrwać chce się z tyłka,
Tak ochoczo kręci młynka
|
|