|
Gdzie się zjawił, przynosił swą pogodę ducha
i uśmiech szczery, prosty, od ucha do ucha;
I umiał pieśń zanucić; i nic nie wyśmiewał;
Nigdy się też od bliźnich nagród nie spodziewał,
Choć w krąg spieszył z pomocą, zwyczajnie, sam z siebie,
Nagrody upatrując od Boga na niebie;
Nie robił interesów; nigdy nie oszukiwał;
Drzwi nie zamknął gościowi, choć po nocy stukał;
Chciał mieć tylko na życie, o zbytki nie stojąc;
Umysłem sprawę zgłębiał, sądzenia się bojąc
Nikogo nie potępiał, występnych rozumiał
I największą zawiłość wyprostować umiał
.
A drzwi mu zamykano, nie chciano z nim trzymać;
Pokrętnych własnych myśli wolano się imać
I dobro w zło zmieniano, tłumacząc opatrznie
Więc odszedł, mówiąc z bólem zbłądziłem niebacznie
|
|