|
Witaj mi Smutku - luby przyjacielu
Ileż to wspólnie dróg my przemierzyli
Przez śniegi, słoty, mrozy, skwar, wichury
A zawsze razem z jednej studni pili.
Bywało, nocą siędziem na biwaku
Za wspomnień chrustu ogień rozpalałeś
Potem w milczeniu w płomienie patrzylim
Ty na najczulszych strunach serca grałeś.
Bywało, czasem Tęsknota przysiadła
Dłonie do ognia wyciągając chciwie
Ech, westchnął człowiek dorzucając chrustu
Plecy na ciepło wystawił leniwie.
Więc witaj Smutku - luby przyjacielu
Ileż to jeszcze dróg przemierzyć mamy?
Przez mrozy, słoty, śniegi, skwar i burze
Ileż to jeszcze biwaków zaznamy?
|
|