|
Szedł w pyle drogi nogi wlokąc
Wiatr posiwiały włos rozwiewał
Deszcz grzbiet przemoczył, słońce spiekło
A on uparcie kroczył, kroczył...
Na rowie siadał i chleb suchy
Z ptakami dzielił sprawiedliwie;
Za chwilę wstawał i szedł dalej
Noga za nogą wlókł leniwie...
Bywało, śnieg mu oczy palił;
Łza nie zpłynęła spod tych powiek
Wiatr mógł na popiół go wysuszyć;
Do płaczu zmusić tylko człowiek...
W włóczędze swej był niestrudzony
Co widział? Może tylko śnił...
Leciało za nim słowo: Nędzarz!
A przecież on bogaty był...
|
|